Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Za mało ma pani doświadczenia życiowego, żeby tak stanowczo twierdzić.
— A jednak jestem przekonana, że życie nie zmieni mego twierdzenia.
— Ej! niech pani nie ręczy!
— Czy pan mi zaprzecza wyższości moralnej?
Waldemar był rozdrażniony.
— Nie zaprzeczam, ale wątpię, czy ta moralność wytrwa na piedestale, ustawionym przez ambicję pani.
— Co ją może zachwiać? — spytała zuchwale.
Popatrzał jej w oczy długo i rzekł dobitnie:
— Pani temperament, wrażliwość, młodość i jakaś potężna siła męska. To są atuty zdolne nietylko zachwiać, lecz zwalić panią z piedestału, gdyż zagłuszają punkt, uważany przez panią za stanowczy.
W źrenicach mówiącego dojrzała Stefcia dziką siłę i śmiały cynizm; zaimponował jej. Zanurzyła pałce w wodzie i, bawiąc się rozpryskiwaniem błyszczących kropelek, rzekła wolno, jakby do siebie:
— Za wielka wiara w siłę męską, a za mała w naszą.
— To tylko doświadczenie, że najsilniejszy pancerz nie ostoi się przed tym, kto ma pragnienie walki i potrafi odnaleźć w największem uzbrojeniu piętę Achillesa.
— A jeśli taka słaba strona nie istnieje?
— Dla woli i energji istnieje zawsze, tylko bywa różną, zależnie od intelektu kobiety. Odszukanie właściwej przedstawia największą trudność. To kwestja sprytu mężczyzny.
Stefcia zamyśliła się.
— Czy przekonałem panią? — spytał jej z uśmiechem.
— Daje pan dobre oświetlenie swej tezie; nie przeczę, ale...
— Niech pani dokończy, proszę.
— Ale mówi pan głównie na podstawie własnych triumfów, o jakich nawet ja słyszałem. W pańskich słowach brzmi pewność siebie. Czy jednak zdanie pańskie może się tyczyć ogółu?
— Ogółu kobiet napewno, bo z wieloma bardzo różnemi miałem, do czynienia, a mężczyzn podobnych do mnie jest więcej. Tylko są kobiety opancerzone w dziwną zbroję, jakiej trudno dojrzeć, są owiane nimbem i ten hamuje napastników, czarując zarazem. Zwyciężyć je można, ale wobec nich brutalność ginie i ten szczegół stanowi ich siłę.
— A więc znalazł pan wyjątek! — zawołała Stefcia.
— Bardzo rzadki.. Są to kwiaty, ginące wśród powodzi innych. Zresztą powtarzam: i takie kobiety mężczyzna zwalczy, inaczej.
Stefcia nic nie odpowiedziała. Patrzała na wodę i na białe kielichy nenufarów, wychylone z talerzastych grubych liści. Sięgnęła po jeden kwiat, lecz pływał za daleko. Waldemar w milczeniu zahaczył go wiosłem i przysunął do jej ręki.
Zerwała, dziękując mu uśmiechem.
On patrzył na nią, na jej rumieniec, na sinawe cienie, jakie rzucały na twarz ogromne rzęsy, i myślał:
— Czyś ty ów kwiat owiany nimbem wśród powodzi innych? Moja brutalność ginie wobec uroku twych aksamitnych oczu... A jednak walczyć będę z tem opancerzeniem i złamię je.
Zobaczył kępkę nenufarów i skierował tam łódkę. On wiosłem przysuwał kwiaty, Stefcia rwała, rzucając je Luci. Ale dziewczynkę