Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Donc nous habiterons la vieille cathédrale...



Co mówią w Kolonii nasze działa, z których
ma być ulany dzwon do katedry.

Więc zamieszkamy tumu prastarego mury,
Kędy schody mkną łukiem okrężnym do góry,
I oglądać będziemy z naszej wieży szczytu
Ażurowe dzwonniczki, iglice z granitu,
Kościoły z koronkowo rzeźbionemi szlaki,
Gród o spadzistych dachach, dymny, ciemny, taki,
Jakim go snadź przed laty trzemaset widziano:
Wąskie rynki, mrowiące się ludem co rano,
I Bayenthurm, stołb dziwny, dziki w wież powodzi.
Co lśni jak złoty cały, gdy słońce zachodzi,
I z nad blanków którego biskup marmurowy
Patrzy na Ren i fali błogosławi płowéj.
Tak czuwać będziem, z głową w chmur oponie białéj.
Wiatry — wieści nieznane będą nam szeptały.
Czasem spoczną koło nas przelotne bociany,
Zorza da nam co ranek całus swój różany,
A w nocy, u stóp naszych, gród odziany w mroki,
Kolos ufny, spać będzie śród ciszy głębokiéj.

Lecz — w przepychu tym — dumy nie znajdziemy w sobie
I nie zapomnim, Francyo, o naszej żałobie!
Och! pamiętać ją będziem! Gdy w dzień uroczysty,
Zadrgnąwszy, jękniem głośniej nad burzy poświsty,