Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O mordzie niezmazany! O groźna żałobo!
Czemuś jej nie przebaczył? Nieszczęście nad tobą!
To była twoja matka!

Elektra zarzuca na twarz zasłonę i wybiega.
XI.
Orestes, trup Klitajmnestry, później Erynnie.

Or. Cóż z tego! — Nie żyje? —
Pomściłem krew rodzica i zabiłem żmiję,
Co zatruwała wszystko. Sprzedała swe dziecię,
Zamordowała męża... Ażem ją raz przecie
Uskromił i na zawsze odjął jej szkodliwość.
Nagrodę — ufam — da mi Bogów sprawiedliwość.

Spogląda na trupa.

Jaka ona olbrzymia! Rzekłbyś, że mię słucha...
Nie! Cios zadałem w serce — i leży bez ducha.
Dobrzem zrobił. Pokuta musi iść po zbrodni.
Tryumfowali, władzę zdobywszy, niegodni,
Z krwawemi jeszcze dłońmi mówili bez sromu:
„Mamy wszystko, tron, berło prześwietnego domu,
„Prastary gród Pelopsa, jesteśmy bez trudów
„Dynastami Argiwów, pasterzami ludów;
„Panujmy, kochajmy się, żyjmy bez zgryzoty.“
Ja przychodzę, uderzam: w prochu sen ich złoty!
Teraz zmazaniu śladów naprzód czas poświęcę:
Ją na stos pogrzebowy, jego — psów paszczęce.
Potem dziś jeszcze zbiorę lud swój na Agorze!
Sceptr ojca w ręku syna jutro ujrzą zorze;
Jak Bóg, w chwale zasiędę pośród władców grona
Pod szumy wałów morskich, Hellas upojona
Okrzyknie imię moje, mówiąc: „Niechaj żywię!
Pomścił ojca, odebrał swój tron sprawiedliwie!“

Spogląda na trupa.