Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oskarżaj głośno wrogie nieszczęśliwym Losy;
Opłakuj ojca, syna, ród wygasający;
Całą duszę swą wylej w tej skardze palącej;
Szlochaj, żal się, o siostro! Załam dłonie w męce —
A resztę zostaw Bogów sprawiedliwej ręce.

Jedna z kobiet wchodzi do pałacu. Orestes bierze puhar i zbliża się do mogiły.

Ojcze, ojcze, usłysz mię w ziemi’łzami zlanéj!
Nie od miecza lub dzidą zadanej ci rany
Skonałeś, wojowniku, śród wrzawy bitewnej,
Jak przystało, spokojny, dumny, siebie pewny.
Zaszczytny stos pogrzebny z pni sosen-olbrzymów
Nie strawił twego ciała w kłębach wonnych dymów;
I twój proch bohaterski nad rozkołysanem
Morzem nic śni pod czarnym, wyniosłym kurhanem.
Nie! Jak wół ociężały, co, z zadanej rany
Brocząc krwią, toczy wkoło wzrok smutny, znękany,
Padł świetny Berłonośca, zgładzony nikczemnie!
Ojcze, pociesz się w grobie: mściciela masz we mnie!

Wylewa libacyę.

Kall. Łaskawość jest jak śniegi na gór wysokości:
Nieśmiertelnie w podniosłej swej czysta białości,
Jaśnieje w sercu mędrca, swego zwolennika;
Lecz gdy krew raz ją splami, już ślad ten nie znika:
Plama rośnie bez przerwy, żre, wyżłobią, drąży,
Aż śnieg w kałuży błotnej wreszcie się pogrąży.
Rozjątrzony młodzianie, Bogom zostaw karę!
Ism. Nie! w przeszłości już ziarno przyszłości tkwi jare;
Takie prawo w zbrodniczej tej rządzi rodzinie,
Że krew przelaną spłaca nowa krew jedynie;
Niechybne zło na tego, co zło zdziałał, spada,
Każdej zbrodni straszliwsza nowa odpowiada.