Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach — pomyślałam sobie — nie lubi on biednych.
— Nie zajmuję się tego rodzaju duszami — odparł. — Są to nazbyt małe dusze... To nie są wcale dusze... Nie podchodzą one do rodzaju mojej psychologji...
Zrozumiałam, iż w tem środowisku zaczyna się mieć duszę wówczas, gdy należy do niej sto tysięcy franków rocznej renty.
To nie tak jak P. Juljusz Lemaitre, także przyjaciel domu. Na to samo moje zapytanie odpowiedział, szczypiąc mnie wesoło:
— Ależ, moja Celestyno, twoja przyjaciółka jest dobrą dziewczyną, oto wszystko. I jeżeli jest podobną do ciebie, powiem jej dwa słowa... już wiesz... ha! ha! ha!...
On przynajmniej, z twarzą małego fauna i garbatego kpiarza, nie nadymał się, był dobrem dzieckiem... Jaka szkoda, iż wpadł w księży!...

Z tem wszystkiem, nie wiem co byłoby się ze mną stało w tem piekle Audierne, gdyby nie siostry z Pontcroit. One odnalazły we mnie inteligencję, przypadłam im do gustu, zajęły się więc mną przez litość. Nie nadużyły ani mojego wieku, ani mojej nieświadomości. Nie wykorzystały mego trudnego i haniebnego położenia i nie wysługiwały się mną, jak to zresztą często się zdarza w tego rodzaju domach, które posuwają wyzysk ludzi aż do zbrodni... Były to biedne, słodkie i ciche stworzenia, pełne miłosierdzia, i choć nie bogate, nie wyciągały ręki do przechodniów, ani nie chodziły po jałmużnę do domów... Często była u nich porządna bieda, ale zaradzało się jej jak było można... Pomimo, że warunki ich życia były ciężkie, jednak były zawsze wesołe i piszczały bez przyczyny, jakby je kto szczypał... Ich nieznajomość życia miała w sobie coś niezwykłego, i dziś, gdy rozumie lepiej, ich nieskończona dobroć i czystość, wyciska mi łzy z oczu.. One nauczyły mnie czytać, pisać, szyć i gospodarstwa, i gdy już przyswoiłam sobie rzeczy niezbędne, umieściły mnie jako młodszą u pewnego pułkownika dymisjonowanego, który