Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystkie odznaczenia na polu bitwy, bawił się rzucaniem kamieni i starych kapeluszy na pańską posiadłość, jak jaki smarkacz...
— Do djabła!.. wrzeszczał kapitan... to jest człowiek bezecny, kłamca... On znieważa armję...
— Ja?
— Tak, pan... Chodzi panu o zniesławienie armji, wstrętny żydzie... Niech żyje armja!..
Rzucili się do swoich czupryn... wydzierali sobie włosy, i sędzia miał wiele trudu, zanim ich rozdzielił...
Odtąd pan umieścił dwóch niewidzialnych świadków w ogrodzie, którzy strzegli bez przerwy, ukryci za drewnianą ścianą, w której wyrżnięte były na wysokość człowieka cztery okrągłe otwory na oczy. Ale kapitan powiadomiony o tem, zachowywał się spokojnie i pan napróżno tylko naraził się na koszta.

Widziałam kilka razy kapitana przez wierzch płotu... Pomimo przymrozków, nie opuszczał przez cały dzień swego ogrodu, w którym pracował zapamiętale nad rozmaitemi rzeczami. Gdy go zobaczyłam, nakrywał właśnie róże papierem... Zaczął opowiadać mi o swoich nieszczęściach: Róża cierpi bardzo na influenzę i ma ataki astmatyczne! Bourbok! zdechł... zmarł on na płuca z tego, że zadużo pił koniaku... Naprawdę, iż niema on szczęścia... To z pewnością ten bandyta Lanlaire rzucił na niego urok... Powziął więc zamiar pozbycia się go z tej okolicy, już ułożył plan walki.
— Oto trzeba, abyś tak zrobiła moja panienko... Podasz skargę przeciw Lanlairowi... do trybunału w Louviers... o znieważenie obyczajów i zamach na twoją skromność...
— Ależ, kapitanie, pan nigdy nie znieważał moich obyczai, ani nie czynił zamachu na moją skromność...
— Więc i cóż stąd?..
— Nie mogę...
— Jakto, nie może panienka?.. Przecież nic niema prostszego nad to... Żłóż taką skargę i podaj nas na świadków,