Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

cierpieć swobodnie. Chciałabym głowę położyć na kolanach twych, zmarła matko, wypłakać się i zasnąć snem nieprzebudzonym. Bo, widzisz, jestem chora i żyć nie chcę!

„Trochę w tem wina jest mojej młodości,
Trochę tych grobów, co się w kraju mnożą,
Trochę tej wiecznej w życiu samotności...“

Samotność... niegdyś mi z nią było dobrze. Prawda, że wtedy cały świat mieściłam w sobie, a dziś świat cały za mną pozostał.
Ztąd mi jest źle, smutno, tęskno.
Widać, że człowiek nie może bezkarnie z jednej atmosfery duchowej przenosić się do drugiej, musi przebyć chorobę gorączki, majaczenia, bezsenności, utratę sił, apatyę.
Zdaje się, że ktoś już to powiedział, zatem, że ktoś tak czuł... Mniejsza o to. Obojętną jest mi świadomość, że na tym świecie, gdzie niema już nic nowego, nawet cierpiąc, musimy kogoś naśladować.

5 września.

Odebrałam list od Halszki.
Pisze mi, że nad Rivierą spędzają czas wśród zieleni eukalyptusów i pomarańczy, a w noce księżycowe kołyszą się łódką na miękkich, granatowych falach śródmorza. Dlaczego tak szczegółowo opisuje mi swą miłość? Konrad wydaje się jej utajonem, w powłokę ludzką przybranem bóstwem. Śmieszne są te młode żony: przed ślubem jeszcze