Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   56   —

Odebrałam telegram — Halka jutro przyjeżdża. Dzięki Ci Boże! Jestem pewna, że nastąpi między nimi harmonia, jakiej dotąd nie było.


∗             ∗

Starałam się przygotować Konrada do przybycia żony. On, jakby coś przeczuwał, wyrzekł, iż mnie będzie zawdzięczał, jeśli zostanie spokojnym, poczciwym małżonkiem. Jednocześnie wziął moją rękę, przyciągnął do siebie i chciał pocałować.
Spojrzałam mu w oczy i spytałam: czy należę do kobiet, które się znieważa?
Zmięszał się, a potem wpadł w gniew i zaczął dowodzić, że jestem komedyantką, bo mieszkam razem z nim, a udaję mniszkę.
Uczułam niezmierny ból policzka, wymierzonego przez istotę, która niegdyś była mi droga.
— Nie zrywaj białych róż brudnemi rękoma! — rzekłam.
— Już cię ta krew moja poplamiła — zaśmiał się szyderczo. — Już nie zmyjesz tych plam i palić cię one będą zawsze. Wreszcie, po co się łudzić? białe róże rosną dla nas za wysoko!
— A czerwone za nisko...
Poszłam do swego pokoju i długo myślałam — (śmieszne, nieprawdaż?), co czuje drzewo, gdy wiatr jesienny zrywa mu liście..
Aż się zanosi od śmiechu, chyląc koronę na wszystkie strony: bo ten wiatr zrywa liście już zwiędłe, a co po nich? Niech lecą z wiatrem...