Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   51   —

Obserwując Konrada, dochodzę do przekonania, że nie kocha on ani mnie, ani Haliny, a raczej, że kocha jednę i drugą. Ze mną lubi marzyć, poetyzować — Halka podoba mu się przez swój wdzięk naiwny, prostotę, szczerość, pogodę duszy...
Jest to człowiek, któremu przeciwności zapalają wyobraźnię, a zdobycze ją studzą. Kocha, póki kobieta mu nie wyzna, że gotowa iść za nim.
Z drugiej strony jego natura miękka przywyka do łagodnej, ciepłej dłoni kobiecej, jestem pewna, że gdyby zamiast mnie była n. p. siostra miłosierdzia, przywiązałby się do niej, a raczej zapałałby uczuciem, jak błysk racy, krótkotrwałem, ale gorącem i świetnem.
Czy jest to sumienność? nie, może raczej stałość tego popędu wyobraźniowego, który, mając niejasne poczucie ideału, mierzy nim ludzi, jak obłokiem chrabąszcze; czyni to bez świadomej analizy, wprost z mimowolnego zestawienia dwu wrażeń: spoczywającego gdzieś tam na dnie duszy i płynącego zewnątrz — ze świata.
Ujmuje życie pod kategoryą nieokreślonych, niby z Empirejów Platona zaczerpniętych, idej. Nie oddziela tego, co jest, od tego, coby się pragnęło. Stąd mglistość w postępowaniu, stąd niejasność własnych uczuć dla siebie samego. Gotów wszystko zrobić pod wrażeniem, rozdętem przez wyobraźnię, a prawie nic w imię tego, co zna i posiada.
Może się mylę, — wkrótce sprawdzę.


∗             ∗