Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   8   —

Nie mogę spać — wybiłam się ze snu. Wstawałam, aby spojrzeć, jak śpią małe. Kostecka ma gorączkę, majaczy, mówi o lalce, to znów o tatusiu, którego mama przeklina.
Biedne dziecko! domyślam się smutnego dramatu w jej rodzinie. Kiedyś jej koleżanki zaczęły opowiadać o swych rodzicach i tęsknocie za domem.
Ona milczała. Wtem któraś zwróciła się do niej:
— Kostecka! ty jedna z nas wszystkich jesteś szczęśliwa, bo rodziców nie kochasz i nie tęsknisz za nimi.
— Kłamiesz! — odparła gwałtownie — matkę kocham więcej, niż wy wszystkie razem swoich rodziców.
Ach Boże, jak ona przez sen zawołała: nie bij mamy! Obudziła się...
Nareszcie ją uspokoiłam. Długo przy niej leżałam, opowiadając fantastyczne baśni o śpiącej królewnie, elfach, kryształowych podwodnych pałacach. Zasnęła z uśmiechem i śni teraz zapewne o rozkosznych dziwach, jakimi się roi podziemne państwo karlików.
Fantazyo, błogosławiona wróżko ludzkości, która tworzysz cieniste ogrody i srebrne fontanny tam, gdzie bez ciebie byłaby posępna, spalona słońcem płaszczyzna!.. Potępiają cię, że dajesz tylko miraże, jakgdyby życie również nie było mirażem, załamanym w pryzmacie naszej duszy! Tylko, że ten pryzmat jest czasem brudny, zamglony i daje zamiast widm tęczowych szare płachty, a wtedy