Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wicherkowski. Chcę wiedzieć, co on ci mówił?
Pulcherja. Ale kto?
Wicherkowski. Fikalski, tu przed chwilą.
Pulcherja. E, nie warto powtarzać! (chce odejść).
Wicherkowski (zatrzymując ją). Pulcherjo! W imię naszej małżeńskiej miłości, naszego przywiązania, proszę cię, powiedz mi, co ten zbrodniarz powiedział ci?
Pulcherja. Kiedy będziesz się gniewał, unosił.
Wicherkowski (z wrastającą gorączką). Nie będę, przyrzekam ci, no więc?
Pulcherja. Najprzód jakieś czułości, oświadczenia...
Wicherkowski. No, no, a potem?
Pulcherja (powoli). Potem, ale nie będziesz się gniewał?
Wicherkowski (żywo). No, no, nie, nie, co, potem?
Pulcherja. Potem prosił mnie o schadzkę.
Wicherkowski (wybuchnąwszy). O! nędznik!
Pulcherja. Widzisz, już się unosisz.
Wicherkowski (trzęsąc się cały). Nie, nie, jestem spokojny, całkiem spokojny. Więc schadzka? gdzie? kiedy? jak?
Pulcherja. Pojutrze o trzeciej i to aż koło cmentarza.

(Malinowski idzie na prawo do kanapy, śledząc Pulcherję).

Wicherkowski. O sodomczyk! Dam ja mu cmentarz!
Pulcherja. Nie zechcesz mnie przecież kompromitować i robić z nim awanturę.
Wicherkowski. Nie obawiaj się, przecież mnie znasz, ja jestem dyplomatą w takich razach. Ja mu