Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Franciszek schodzi niezgrabnie i potem mówi). Ja panienkę podsadzę.
Kamilla. Nie potrzeba (wybiega na stołek, a potem na stolik).
Franciszek. Tylko ostrożnie.
Kamilla. Podaj mi zapałki.
Franciszek. Zaraz, zaraz (wyjmuje z kieszeni i z wielkiego pośpiechu upuszcza). A Jezus Marja panienka jak ogień, wszystko mi z rąk leci z tego pośpiechu. Oto są (Kamila zapala, Franciszek z podniesioną do góry głową przypatruje się temu). He, he, jak też to panience zgrabnie idzie, to nie tak jak mnie staremu... (obchodzi do koła stolika z drugiej strony). Jeszcze tu panienka jedną opuściła (po chwili). He, he, toż to dopiero będzie bal u nas prawdziwie książęcy. Żeby panienka wiedziała, co starszy pan wina nakupił, to strach, a jakich przeróżnych cukrów naprzynoszono z cukierni.
Kamilla. Nieoceniony wujaszek. Bo to on ten bal wyprawia.
Franciszek. A wiem, wiem. E, to się też panienka wytańczy za wszystkie czasy, z panem Adolfem, prawda?

SCENA II.
CIŻ — ADOLF.

Adolf (w głębi w balowym stroju). O! cóż to panna Kamilla została jak widzę ministrem oświecenia?
Kamilla (wesoło). Dobry wieczór panu. No cóż? dużo pan młodzieży zamówiłeś na dzisiejszy wieczór?
Adolf (pokazując na siebie). To wszystko, co pani widzisz.