Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Telesfor (do Władysława). Czy te kobiety powarjowały? Cóż my tu bez niego nie zrobimy sobie balu? Koniecznie im się zachciało tego Fikalskiego, jakby to tylko on jeden był na świecie.
Pulcherja (z radością). Jest, jest, jeden wieczór.
Janina (zbliża się i zagląda do notatki ucieszona). Czy być może?
Pulcherja. O, patrzcie, we środę pan Alfons miał być u Krykiewiczów (do Fikalskiego). Nieprawda?
Fikalski. Tak, koncert i wieczór tańcujący.
Pulcherja. No, ale u Krykiewiczów szkarlatyna.
Kamilla (klaszcząc w ręce). Ach, jak to dobrze!
Telesfor. Kamillo! bój się Boga!
Kamilla (spostrzegłszy się, co powiedziała). Ale ja to nie tak chciałam powiedzieć wujaszku (tłumaczy się po cichu i wraca do Fikalskiego).
Fikalski Czy tylko pani wiesz na pewno, że tam szkarlatyna?
Pulcherja Doktor mi mówił, który tam leczy.
Fikalski. A, w takim razie cieszcie się panie, możecie się nazwać szczęśliwemi, bo we środę jestem na wasze usługi.
Janina Ach, jaki pan dobry.
Kamilla A przyprowadzisz nam pan kawalerów?
Fikalski Ile tylko panie zechcą.
Kamilla (patrząc na Adolfa, czy widzi jej radość). Ach, to dobrze.
Janina. I będzie pan łaskaw prowadzić tańce?
Fikalski (kłania się głęboko). Pani! Będę się starał godnie odpowiedzieć położonemu we mnie zaufaniu. Na ile par obliczony wieczorek?
Janina Ja myślę, że będzie może koło szesnastu (do Pulcherji). Prawda?