Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Słowa te wyglądały bardzo na śledztwo, na wybadanie jego intencyi. To ostudziło bardzo jego zapały. Przeląkł się, iż rzeczy dalej zaszły, niż sobie życzył i postanowił wycofać się, a najskuteczniejszym środkiem było przestać bywać u Natalii.
Kosztowało go to z początku dużo. Tak przywykł do bywania tam, do poufnej pogawędki, że obejsć się bez tego nie mógł i siłą musiał powstrzymywać się, aby tam nie pójść. Dla radykalniejszego wyleczenia się z tej, jak ją potem nazywał, słabości, wyjechał na czas jakiś za granicę, rzucił się w wir zabaw, szalał, ucztował, grał, pił i słabość przeszła, tak, że gdy wrócił, był już zupełnie wyleczony.
Do kuracyi przyczyniła się nie mało nieobecność Natalii, która przez ten czas wyjechała była gdzieś na prowincyą do wędrownej trupy. W parę lat wyszumiała mu zupełnie z głowy owa chwilowa skłonność, nowe wrażenia zatarły ją w pamięci.
Trzebaż zdarzenia, że teraz, po latach dziesięciu, schodzi się znowu z temi kobietami, w zupełnie odmiennych warunkach. Dawne wspomnienia i uczucia ożyły w nim na widok tej fotografii, którą one z taką czcią przechowywały. A więc nie zapomniała o nim, gdy on nie myślał nawet o niej.
Z dalszej rozmowy ze staruszką dowiedział się, że Olimpka jest jeszcze panną, bo nie chciała wyjść za mąż, choć jej się wcale nie złe partye trafiały — raz jakiś urzędnik z kolei, drugi raz profesor i inni.
— Nabiła sobie dziewczyna głowę kim in-