Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swojej bytności, wziął książkę leżącą na stole, obejrzał ją i spytał, czego się uczy?
Wyrecytowała mu odpowiedź pospiesznie jak lekcyą, że się uczy geografii, że ma się jeszcze uczyć religii i niemieckiego, że teraz mają się w ogóle bardzo wiele uczyć, bo egzamina wkrótce nastąpią. Z dalszej rozmowy dowiedział się, że jest sierotą, że ciocia Natalia wzięła ją do siebie po śmierci matki, że chodzi do seminaryum i kształci się na nauczycielkę.
Hulatyński obracając się wśród kobiet światowych, albo też dam z półświatka, nie miał nigdy sposobności obcowania z tego rodzaju podlotkami, nie owianemi jeszcze atmosferą zepsucia. Nic też dziwnego, że młode dziewczątko zrobiło na nim niezwykłe wrażenie, i zajął się niem bardzo.
Zaraz na drugi dzień oświadczył Natalii, żeby Olimpkę kształciła i wychowała jego kosztem. Kazał jej posprawiać sukienki, książki, kapelusze i rościągał nad nią jakby rodzicielską opiekę. Bywał teraz także częstym gościem w domu Natalii, a zawsze w takiej porze, aby mógł zastać Olimpkę, więc zwykle w porze obiadowej, bo wtedy żadnych gości nie było. Dla Olimpki słuchał pobłażliwie pustej gadaniny Natalii, która go bawić usiłowała, a raczej udawał, że słucha, a oczyma tymczasem pożerał młodziutką pensyonarkę.
Wydawała mu się prześliczną, pełną wdzięku; nawet szczupłość jej i nierozwinięte jeszcze kształty, nieśmiałe i niezgrabne ruchy miały w jego oczach niesłychany urok pączka nie rozkwitłego jeszcze. Gniewało go to tylko, że była taka dzika, że unikała jego spojrzeń i trzymała