Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szyciela. Nauczony doświadczeniem, chciał przynajmniej owego młodzieńca ustrzedz od podobnej pułapki. Szło mu tylko o to, w jaki sposób to zrobić?
Najwygodniej i najlepiej było napisać list bezimienny i ostrzedz niedoświadczonego młodzika, aby się miał na baczności; ale Hulatyński brzydził się anominiami; wiedział zresztą z własnego doświadczenia, że one nie prowadzą do pożądanego celu. Wszakże i jego przestrzegano — a czyż uwierzył przestrogom? Namiętność jest głucha i ślepa na wszelkie uwagi i ostrzeżenia.
Zagrozić Julii i jej wspólnikom, że odkryje ich niecne zasadzki, stanąć osobiście przed nimi, znaczyło to tyle, że zdradzić przed światem, że żyje, a tego właśnie nie życzył sobie, bo on dla tego świata umarł na zawsze i nie chciał do niego powracać. Na razie więc nie widział żadnego sposobu odpowiedniego do ratowania młodzieńca.
Jednak nie tracił nadziei, że go uratuje, że musi go uratować, tembardziej, gdy się dowiedział, że ów młodzieniec — Anatol mu było na imie — jest jedynakiem, że jest już prawie po słowie z młodą, przystojną panienką z uczciwego domu. Widział go nawet raz w towarzystwie tej panny i jej matki.
Panienka miała trochę zokonną minkę, twarzyczkę dziewiczej niewinności i anielski wyraz oczu. Łagodność i dobroć przebijała w każdem jej słowie. Jego, to jest Hulatyńskiego, gdy ją obwoził z Anatolem po mieście, nie nazywała inaczej, tylko: „mój przyjacielu“ — a mó-