Strona:PL Michał Bałucki-Doróżkarz nr. 13.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uczucie, jakiejś życzliwości dla tych ludzi, bo przeważnie byli to ludzie tacy, których poznawszy lepiej, nie mógł szanować ani kochać, jeno dla siebie dla własnej przyjemności. I dla dogodzenia tym swoim zachciankom zmarnował cały majątek. I nawet nie przyszło mu nigdy na myśl, że to co robi, jest złem, jest poprostu zbrodnią społeczną. Owszem miał się za uczciwego człowieka, bo nikogo nie okradł i nie pokrzywdził.
Dopiero teraz, gdy los wyrzucił go za koło zaczarowane zbytku i wygodnego używania, gdy się ujrzał pomiędzy ludźmi pracującemi ciężko na chleb powszedni, przyszedł do przekonania, że był pasorzytem, bo się żywił bez pracy, używał życia i pieniędzy dla własnej tylko przyjemności, nie myśląc o drugich.
Co go jednak najwięcej dziwiło u tych ludzi, pośród których znalazł się teraz tak niespodzianie, to ich dobry humor i wesołość. Gdy wieczorem, po całodziennej ciężkiej pracy, cała rodzina zasiadła do wieczerzy, nie było wcale widać na ich twarzy znękania, zmęczenia, smutku, owszem panowała w tem kółku serdeczna wesołość, ożywiona rozmową, śmiechy a nieraz i piosenka słyszeć się dała.
Cóż to naprzykład za uciecha była, gdy Tomaszowa z okoliczności jego wyzdrowienia ugotowała herbaty z rumem i napiekła grzanek! Herbata była mętna, miała smak ziółek i Hulatyński musiał się zmuszać, aby parę łyków przełknąć, a grzanek wcale nie tknął, tymczasem reszta delektowała się tem, jakby największymi specyałami, i w całym domu była z powodu tej fety taka uciecha, że zdawało się ściany, sprzęty,