Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy już są gotowi, szykują wielki worek, w którym jest „tales” i „tfilim” i każdy idzie do swojej bóźniczki, do swego zebrania, swego „minjen.”[1] Tam przepędzają kawał dnia, troszkę gawędząc, zbierając wieści z pantoflowej poczty, troszkę modląc się, cokolwiek rozmyślając o Bogu, trochę zaś wódkę pijąc... Inny obraz: Oto idzie belfer i niesie na plecach, jak rzeźnik, dwa małe jagniątka, dwoje niewinnych dzieci, które tylko co obudził ze słodkiego, przyjemnego snu; którym przerwał piękne, wesołe marzenia, odpędził od nich aniołów, uśmiechy zamienił w łzy. Te dzieci płaczą, krzyczą gorzkim głosem, aż się po całej ulicy rozlega; rzucają się, szarpią, machają rękami i nogami, co minuta oglądają się na dom i nanowo wybuchają płaczem. One nie chcą być pogrzebane gdzieś w norze, nie chcą patrzyć na ponure twarze, widzieć dzikie tyraństwo i znęcanie się. Ledwie im się otworzyły oczy, ledwie rozprostowały nogi; pragnęłyby swobody, chciałyby żyć, skakać, bawić się!.. Ach! czemuż ledwie się zrobił dzień, już jest tyle jęków, tyle bólu, tyle rzek łez?!.. Smutna, bardzo smutna melodya!
Słowik śpiewał dalej, wywodził trele, a uczucia

    ich czynności: „awejde,” „rochco,” „pipke.” Modlitwa, mycie się — i fajka!

  1. Zgromadzenie dziesięciu żydów.