Strona:PL Mendele Mojcher Sforim - Szkapa.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poradzisz. Czyż nie wiesz, że ją już czuć zdaleka cmentarnemi liśćmi — że przeżyła swój czas?
A jeszcze inny z przejeżdżających odezwał się w te słowa:
— Oto siadaj na nią wierzchem i bij aż kości trzeszczeć będą! Nie szkodzi! wnet ona zacznie nogi podnosić i popędzi szybko!..
— A najlepiej — rzekł znowuż ktoś — weź szkapę sam na plecy i nieś…
Jednemu Bogu tylko wiadomo, co się działo w mem sercu, gdym musiał słuchać tych uwag. Tymczasem noc zapadła.
Niebo pokryło się czarnemi chmurami, od czasu do czasu błysnęło się, a szkapa wyrabiała ciągle swoje poprzednie sztuki…
Przynaglałem — chciałem ją zaciągnąć gdzie na nocleg… wydobywałem z siebie wszystkie siły… ale posłuchajcie-no historyi!.. Kiedym ją pociągnął trochę mocniej — ona stanęła dęba i zaczęła wierzgać! Ho! bo! — pomyślałem sobie — takaś to ty?! wierzgasz? chcesz mnie uderzyć?! a więc dobranoc ci!.. śpijże sobie sama gdzie chcesz! Pójdę stąd, pozbędę się wszystkich cierpień, oszczędzę sobie wstydu i nie będę wystawiony na pośmiewisko wraz z tobą! Wkrótce jednak myśl moja inny wzięła obrót: He! he! ty wierzgasz, gniewasz się, chcesz mnie bić? — to bardzo dobrze! Prawdopodobnie zaczynasz już czuć, wzruszasz się, a sko-