Strona:PL Marya Konopnicka-Poezye w nowym układzie VI Przekłady 194.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oto korona — kamień przy kamieniu —
Co była godną matki mojej czoła
Dotykać — teraz, błogą ma nadzieję,
Że w niej młodzieńcza księżna zajaśnieje…

»A oto pierścień, co jak słońce płonie…
Syn go najstarszy brał z ojca i dziada,
By z nim ozdobić tę, która na tronie
Jak monarchini, przy boku mu siada…
A jak ten klejnot, tu, w całej koronie
Równego nie ma, tak dla Kalilbada
Tyś jest jedyna!… O daj mi swą rączkę —
I weź na wieczne śluby tę obrączkę!«

Tu się pochylił — i gibkim ramieniem
Objął ją — w usta całując… Pobladła —
I ze śmiertelnem jakiemś przerażeniem
Nagle mu do nóg na dywan upadła,
Kolana jego swych rączek pierścieniem
Objąwszy, z twarzą jakby u widziadła
Białą… Usta jej: »Łaski!« — wyszeptały,
A on stał przed nią, z wzruszenia drżąc cały.

Wreszcie się schylił, by jej uścisk błogi
Złożyć na czole. Zerwała się z ziemi…
»Ach puść mnie, panie! puść!… na wszystkie bogi!…
Z zamku mnie wypędź rękami własnemi…