Tak w szału swego zatopiony chmurze,
Iż posłyszawszy kroki (nóg, nie nóżek),
Zapomniał, że się wieszczki we mgłach rodzą
I że bujają w wietrze — nie zaś chodzą.
I znów, jak wczoraj, mary zakwefione
Stanęły, kędy koła widne ślady;
I znów te same sztuki powtórzone:
Klękanie, modły, tajemne narady...
Znów pod wężowe pierścienie zielone
Podpłynął gołąb... gdy wtem, wypadł blady
Książę z ukrycia i z błagalnym gestem
Rzekł: »Duchy jasne! Sługą waszym jestem!
»Błogie istoty! niech znam imię wasze,
I cel przybycia i tajne zamiary!...
Żadnych się trudów dla was nie ustraszę,
Jeśli zechcecie przyjąć me ofiary«!
Tutaj, wzruszone, obie panie nasze
Spojrzały, milcząc, zwyczajnie, jak mary,
A jedna wzrokiem zdawała się błagać
Druga: »No dalej! przestańże się wzdragać!
»Książę! — wyrzekła wreszcie grubym głosem,
Jaki z ust wieszczki od początku świata
Nie wyszedł; (Zgadłby słuchacz z lepszym nosem,
Że nie ambrozya z ustek tych zalata...)
Strona:PL Marya Konopnicka-Poezye w nowym układzie VI Przekłady 173.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.