Budził się ze snu i pytał z podziwem,
Kto mu róż jasnych nasuł w modre łoże?
A więcej święta Kybela nie chciała
Mieć za tę miłość, jakiej snadź nie było
I już nie będzie aż po koniec świata,
Jeno maluczką rzecz: wierność Attisa.
O łasko bogów, jakże pojmę ciebie!
Ale ułomnym jest człowiek. Sto pokus
Czyha nań zewsząd, a krok nieświadomy
Rychlej się potknie, niż rozum ostrzeże.
Dwa w nas żywioły dyszą wiecznym bojem:
Duch i materya. Miłość matki bogów
Pragnęła tylko ducha, lecz zbudzona
Żądza się o swe upomniała prawa,
I wprędce podległ jej ubogi Attis.
Współczuciem pałam i niecierpliwością!
Zła nimfa jedna, lubieżna Sangaris,
Zamieszkiwała zdrój chłodny, podziemny,
U brzegu morza grzmiącego o brzegi.
A kiedy przyszło południe, zemdlony