runkiem ich bytu jest niski stopień rozwoju produkcyjności pracy i wynikające stąd skrępowanie człowieka przez warunki wytwarzania życia materjalnego, ciasny zakres stosunków zarówno ludzi pomiędzy sobą, jak ludzi z przyrodą. To istotne skrępowanie i ciasnota znajdują wyraz ideowy w dawnych religjach ludowych i kulcie przyrody. Religijny odblask rzeczywistego świata może zaniknąć dopiero wtedy, gdy stosunki praktycznego, powszedniego życia będą się rysowały człowiekowi w sposób przejrzysty, jako układ rozumnego stosunku ludzi do przyrody i ludzi między sobą. Ustrój życia społecznego, czyli materjalnego przebiegu produkcji, wtedy dopiero pozbędzie się zasłony z mgieł mistycznych, gdy stanie się dziełem swobodnie zrzeszonych ludzi, świadomie i planowo kierujących przebiegiem produkcji. Taki stan wymaga jednak określonej, materjalnej podstawy, czyli szeregu materjalnych warunków, które ze swej strony są żywiołowym wytworem długiego i bolesnego rozwoju dziejowego.
Ekonomja polityczna[1] dokonała wprawdzie rozbioru, jak
- ↑ Jak już zwróciliśmy uwagę na str. 22, Benj. Franklin mówi: „Ponieważ handel nie jest wogóle niczem innem jak wymianą jednej pracy na drugą, więc wartość wszystkich rzeczy najsłuszniej możemy oceniać pracą“ („The Works of Benj. Franklin, etc., ed. by Sparks, Boston 1836“, tom II, str. 267). Franklin uważa za równie oczywiste, że rzeczy posiadają wartość jak to, że ciała posiadają wagę. Z jego punktu widzenia chodzi tylko o to, aby wynaleźć, w jaki sposób najściślej zmierzyć tę wartość. Nie zauważa on nawet, że twierdząc, iż wartość wszystkich rzeczy najsłuszniej jest mierzyć pracą, odrzuca różnice zamienianych prac i sprowadza je do jednakowej pracy ludzkiej; gdyż inaczej musiałby powiedzieć: ponieważ zamiana butów i trzewików na stoły nie jest niczem innem jak zamianą pracy szewca na pracę stolarza, więc wartość butów najlepiej zmierzymy zapomocą pracy stolarza! Używając ogólnie wyrazu „praca“, abstrahuje on od charakteru użyteczności i od konkretnej postaci rozmaitych prac.
Trzecia i czwarta księga tego dzieła wykażą czytelnikowi braki w dokonanej przez Ricarda analizie (rozbiorze) miary wartości, — a jest to najlepsza z dotychczasowych analiz. W stosunku jednak do wartości wogóle klasyczna ekonomja polityczna nie odróżnia nigdzie wyraźnie i z pełną świadomością pracy, znajdującej wyraz w wartości, od pracy, wyrażonej przez wartość użytkową wytworu. Oczywista, że w istocie czyni ona tę różnicę, gdyż rozpatruje pracę to pod względem ilości, to pod względem jakości. Ale nie przychodzi jej do głowy, że prace, aby mogły się różnić jedynie co do ilości, muszą być jakościowo równe, jednakowe, czyli że trzeba przypuścić, iż są sprowadzone do oderwanej pracy ludzkiej. Ricardo naprzykład oświadcza, iż zgadza się ze słowami Destutt de Tracy, gdy ten mówi: „Ponieważ jest to rzecz pewna, że jedynie nasze zdolności fizyczne i moralne stanowią nasze pierwotne bogactwo, więc