je się bezwzględnie niezdolną, do dalszej służby. Przedewszystkiem rozumie się samo przez się, że robotnik przez całe swe życie jest tylko siłą roboczą i niczem więcej, że przeto cały jego czas rozporządzalny jest z przyrodzenia i z prawa czasem roboczym, a więc winien służyć samopomnażaniu wartości kapitału. Czas potrzebny człowiekowi dla wykształcenia, dla duchowego rozwoju, dla wykonywania czynności społecznych, dla życia towarzyskiego, dla swobodnego korzystania ze swych sił fizycznych i duchowych, nawet świąteczny wypoczynek niedzielny — i to w kraju, święcącym dzień święty[1] — to czyste bzdury! Ale w swej bezgranicznej ślepej żądzy, w swym wilczym głodzie pracy dodatkowej kapitał przekracza maksymalne, nietylko moralne, lecz czysto fizyczne granice dnia roboczego. Przywłaszcza on sobie czas niezbędny dla wzrostu, rozwoju ciała i utrzymania go przy zdrowiu. Rabuje czas, potrzebny do wchłaniania czystego powietrza i światła słonecznego. Urywa czas posiłku i wciela go, skoro tylko może, do czasu trwania
- ↑ Naprzykład w różnych miejscowościach Anglji wciąż jeszcze się zdarza, że na wisi robotnik zostaje skazany na karę więzienną za profanację dnia świętego, z powodu pracy w ogródku przed własnym domkiem. Ten sam robotnik bywa karany za złamanie umowy, gdy chociażby z religijnych powodów nie przyjdzie w niedzielę do papierni lub huty szklanej lub fabryki metalowej. Prawowierny parlament staje się głuchy na profanację dnia świętego, skoro ta profanacja zachodzi w przebiegu „pomnażania wartości kapitału“. Wyrobnicy londyńscy ze sklepów ryb i drobiu przedstawili w sierpniu 1863 r. memorjał, w którym zażądali zniesienia pracy niedzielnej. Czytamy tam, że praca ich w dni powszednie — trwa przeciętnie 15 godzin, a w niedzielę 8 do 10 godzin. Czytamy również w tym memorjale, że właśnie wykwintne smakoszostwo świętoszków arystokratycznych z Exeter Hall [klub świętoszków w Londynie] jest pobudką tej pracy niedzielnej. Świętoszkowie ci, gorliwi „in cute curanda“ [w pielęgnowaniu swej skóry], z prawdziwie chrześcijańską pokorą znoszą cudzą nadmierną pracę, cudzy głód i niedostatek. Obsequium ventris istis pernitiosius est [obżarstwo dla nich — robotników — jest o wiele szkodliwsze].
z zewnątrz“. Pan White cytuje taki wypadek, że pewien chłopiec pracował 36 godzin z rządu; w innych wypadkach chłopcy 12-letni harują do2 w nocy, impetem śpią w hucie do 5 rano (3 godziny!), aby na nowo rozpocząć pracą dzienną! „Masa pracy, którą chłopcy, dziewczęta i kobiety“, mówią redaktoirowie ogólnego sprawozdania, Trememheere i Tufneli, „wykonywają w ciągu swej nocnej lub dziennej zmiany („spell of labour“), jest doprawdy bajeczna“ (tamże, str. XLIII i XLIV). A tymczasem „wstrzemięźliwy“ kapitał przemysłu szklanego, podochocony portwejnem w swym późnym nocnym powrocie z klubu do domu, może zatacza się, podśpiewując sobie bezmyślnie: „Britons never, never shall be slaves“ [„Nigdy, nigdy Brytowie nie będą niewolnikami“]!