Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
125
──────


Jerzy nie przeczył, ale nie odchodził. W mieszkaniu Czerczy służący otworzył im drzwi za pierwszém pociągnięciem dzwonka, zdjął futra i weszli do gabinetu, pustego w téj chwili.
Gabinet, był to najpokaźniejszy pokój w małym apartamencie, położonym na pierwszém piętrze wykwintnego domu. Przeznaczony do przyjmowania klijentów, miał meble wygodne, kosztowne nawet, ale bez żadnego sprzętu, na którym odbijałaby się indywidualność gospodarza. Znać tu było poniekąd tymczasową siedzibę człowieka, który o nią dba mało, jak żołnierz na kwaterze lub podróżny w hotelu, wiec gromadzi to tylko, co mu potrzebne do natychmiastowego użytku, bez względu na smak osobisty.
Dobrze umeblowany gabinet jest dla adwokata koniecznością, jednym z warunków powodzenia. Czercza wiedział o tém. Pokój sypialny za to miał spartańską surowość. Proste sprzęty grupowały się około wązkiego, żelaznego łóżka. Wokoło niego było pełno książek, które stanowiły tu jedyny zbytek i zapełniały go głównie. Zapuszczona w tureckim smaku portyera, nie pozwalała wcisnąć się doń ciekawemu oku przy otwarciu drzwi gabinetu. Klijent widział tylko wspaniałe wejście, obszerny przedpokój i wielki gabinet z ogromném mahoniowém biurkiem, szafą biblioteczną i wygodnemi fotelami.
Tutaj za Czerczą wszedł Jerzy niezrażony chło-