Strona:PL Marks - Pisma pomniejsze 1.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

wozu koleją, są czysto społeczne, i każda jednostka korzysta ztąd w minimalnym stopniu (nie zapominajmy, że obecnie chodzi nam jedynie o przewóz przedmiotów), wówczas gdy strata dotyka spożywcę bezpośrednio i osobiście. Jeżeli społeczeństwo składa się z milijona osób, wtedy społeczna korzyść, równa 400, dla jednostki przedstawia jedynie korzyść, równą 4/10,000, wówczas gdy 33-procentowa strata dla spożywców każe przypuszczać społeczny deficyt 33 mil.“ Proudhon, ed. I str. 100, 101).
Że p. Proudhon zwiększoną prędkość wyraża 400 procentami pierwotnej prędkości, to jeszcze ujść mogłoby; lecz jeżeli ustanawia on stosunek między procentami prędkości a zysków, a więc między dwiema rzeczami, które, lubo każda oddzielnie może być wyrachowywaną w procentach, lecz między sobą są niewymierne, wtedy to poprostu oznacza, że ustanawiamy stosunek między samymi procentami, zupełnie nie tykając się samych rzeczy.
Procenty są zawsze tylko procentami. 10 prc. i 400 prc. są spółmierne, maja się do siebie jak 10 do 400; ztąd wnioskuje p. Proudhon, że zysk 10-procentowy posiada wartość 40 razy mniejszą, niż w czwórnasób powiększona prędkość. By zachować pozory, powiada, że dla społeczeństwa czas jest wartością. Błąd ten ztąd wynika, że on niejasno sobie przypomina, jakoby istniał jakiś stosunek między wartością a czasem roboczym; nic też niema on śpieszniejszego nad przyrównanie czasu roboczego do czasu przewozu, t. j. utożsamia palaczy, konduktorów i in., których czas roboczy etanowi właśnie czas transportu, z całem społeczeństwem. Za jednym więc razem prędkość staje się kapitałem, i w ten sposób słusznie może powiedzieć: 400-procentowa korzyść poświęconą zostaje na ołtarzu 33-procentowej straty* Wystawiwszy to zadziwiające twierdzenie jako matematyk, wyjaśnia je następnie jako ekonomista. „Jeżeli społeczeństwo składa się z milijona osób, wtedy społeczna korzyść, równa 400, dla jednostki przedstawia jedynie korzyść, równą 4/10,000. Zgoda; lecz tu chodzi nie o 400, lecz o 400 prc., i 400-procentowa korzyść stanowi dla jednostki 400 prc. — ni mniej ni więcej. Bez względu na wielkość kapitału, dywidendy rachują się w stosunku 400-procentowym. Lecz cóż czyni p. Proudhon? Przyjmuje procenty za kapitał i, obawiając się chyba, że jego pogmatwanie rzeczy nie jest jeszcze dość „zrozumiałem“, jasnem, powiada dalej:
„33-procentowa strata dla spożywców każe przypuszczać społeczny deficyt 33 mil.“ 33-procentowa strata dla spożywców pozosta je takąż samą stratą też i dla milijona spożywców. Czyż więc p Proudhon może powiedzieć, iż przy 33-procentowej stracie społeczny deficyt wynosić będzie 33 mil., wówczas gdy zgoła nic nas nie powiadamia ani o kapitale społecznym, ani też o kapitale oddzielnej zainteresowanej jednostki? P. Proudhonowi atoli tego jeszcze nie dość, że pogmatwał kapitał z procentami; idzie on jeszcze dalej i utożsamia włożony w przedsiębiorstwo kapitał z liczbą zainteresowanych.
By jescze hardziej uzmysłowić kwestyję, przypuśćmy wiadomy kapitał; 400-procentowy zysk społeczny, rozdzielony na milijon u-