Strona:PL Marks - Pisma pomniejsze 1.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podczas pobytu w Paryżu 1844 wszedłem z Proudhonem w osobiste stosunki. Wspominam tę okoliczność, alobwiem do pewnego stopnia na mnie ciąży odpowiedzialność za ową „sophistication“, że użyję terminu, jakim Anglicy nazywają fałszowanie artykułów handlowych. Podczas długich, trwających przez noc całą rozpraw, zaraziłem go na jego własne nieszczęście filozofią Hegla, której jednak z braku znajomości języka niemieckiego nie mógł należycie przestudyować. Com począł, ciągnął po mem wydaleniu z Paryża Karol Grün. Ten ostatni, jako zwiastun filozofii niemieckiej, posiadał tę wyższość nademną, że sam jej ani żdźbła nierozumiał.
Na krótko przed wydaniem drugiego swego dzieła, mianowicie „Filozofii Ubóstwa i t. d.“, uwiadomił mię o tem Proudhon w nadzwyczaj obszernym liście, mówiąc między innemi: „j’attends votre férule critique“. Krytyka ta wypadła dlań w sposób (ptrz me dzieło „Misére de la philosophie“, Paryż 1847), który przerwał na zawsze naszą przyjaźń.
Jak czytelnik zobaczy, dopiero Proudhona „Filozofia ubóstwa czyli systemat sprzeczności ekonomicznych“ zawiera właściwą odpowiedź na pytanie: „Co to jest własność?“. Istotnie, dopiero po wydaniu tego ostatniego dzieła zaczął on swe studya ekonomiczne; odkrył, że na postawione przezeń pytanie nie udziela odpowiedzi wymyślanie i łajanie, ale jedynie rozbiór nowoczesnej „ekonomii politycznej“. Zarazem przedsięwziął przedstawić dyalektycznie systemat kategoryj ekonomicznych. Na miejsce nierozwiązalnych antynomij kantowskich występuje jako środek rozwoju hegeliańska „sprzeczność“.
Nie będę wydawał szczegółowego sądu nad tem grubem dwutomowem dziełem, odsyłam pana do swej broszury polemicznej. Między innemi wykazałem w niej, że bardzo mało zgłębił Proudhon tajemnice naukowej dyalektyki, że następnie podziela on wszystkie iluzye spekulacyjnej filozofii, albowiem miasto spoglądania na ekonomiczne kategorye jako na teoretyczne wyrazy historycznych, odpowiadających pewnej fazie rozwoju produkcyi materyalnej, stosunków produkcyi, uważa je za odwieczne stałe ideje, i że dzięki temu wykrętowi znów staje na stanowisku ekonomii mieszczańskiej.
W dalszym toku dowiodłem jeszcze, że jego znajomość „ekonomii politycznej“, krytykę której obrał sobie za zadanie, jest zaiste powierzchowną, a miejscami nawet wprost żakowską, że zamiast kształtowania wiedzy na podstawie krytycznego zbadania ruchu historycznego, ruchu, który sam z siebie wysnuwa materyalne warunki wyzwolenia, ugania się on do spółki z utopistami za tak zwaną „nauką“, która ma à priori dostarczyć wzoru dla „rozwiązania kwestyi społecznej“. Szczególniej zaś wykazałem, że Proudhon co do wartości zamiennej, tej podwaliny wszystkiego, pozostaje w zupełnej niewiadomości i błędzie, a nawet w utopicznem wyłożeniu rikardowskiej teoryi wartości upatruje podstawę dla nowej wiedzy. W ogóle co do jego ogólnego stanowiska wydaję w streszczeniu następujący sąd:
„Każde zjawisko ekonomiczne, posiada podwójną stronę, dódatnią i ujemną — oto jedyny punkt, odnośnie do którego Proudhon nigdy sam z sobą nie staje w sprzeczności. Podług niego, ekonomiści uwydatnili dodatnią, a socyjaliści wskazali na ujemną stronę. Od ekonomistów zapożycza konieczność stosunków wiecznych, a od socyjali-