na produkcyję. Przy rządzie konstytucyjnym spadają one zwykle na tych, którzy biednieją — podatki konsumpcyjne. Tak więc monarchowie nakładają podatki na przemysł;... naprzykład podatek pogłówny i od majątku (taille) jest proporcyjonalny do przypuszczalnego bogactwa plącących ten podatek. Każdy jest opodatkowany według zysku, jaki przypuszczalnie otrzymuje. Rządy konstytucyjne podnoszą zwykle podatki konsumpcyjne. Każdy jest opodatkowany w stosunku do swoich wydatków.“
Co do następstwa logicznego podatków — bilansu handlowego i kredytu — w rozumie p. Proudhona, to zauważymy tylko, że burżuazyja angielska, doszedłszy pod Wilhelmem Orańskim do politycznej władzy, stworzyła natychmiast nowy system podatków, kredyt publiczny i system praw protekcyjnych, skoro tylko była w stanie swobodnie rozwijać swe warunki istnienia.
Ten przegląd wystarczy, aby dać czytelnikowi prawdziwe pojęcie o elukubracyjach p. Proudhona o policyi albo o podatkach, o kredycie, o bilansie handlowym, o komunizmie i o ludności. Nie wierzymy, aby najpobłażliwsza krytyka mogła poważnie rozpatrywać te rozdziały.
W każdej epoce historycznej własność inaczej się rozwijała i w seryi zupełnie różnych stosunków społecznych. Określić więc własnść burżuazyjną nie jest to nic innego jak przedstawić wszystkie stosunki społeczne burżuazyjnej produkcyi.
P. Proudhon, który pozornie niby mówi o własności w ogóle, rozpatruje tylko własność gruntową, rentę gruntową.
„Pochodzenie renty tak jak i własności jest, — można by powiedzieć, po za ekonomiją: ono spoczywa w pojęciach psychologicznych i moralnych, które są w stosunku bardzo dalekim do produkcyi. bogactw.“ (T. II, str. 265).
W ten sposób p. Proudhon uznał się za niezdolnego do zrozumienia ekonomicznego pochodzenia renty i własności. Przyznaje on, że ta nieudolność zmusza go do uciekania się do pojęć psychologicznych i moralnych, które, chociaż są w bardzo dalekim stosunku do produkcyi bogactw, są jednakże w stosunku bardzo blizkim do naszych względem niego wązkich historycznych poglądów. P. Proudhon twierdzi, że pochodzenie własności ma w sobie coś mistycznego i tajemniczego. Otóż widzieć tajemniczość w pochodzeniu własności, to jest przekształcać w tajemnicę stosunek produkcyi samej do podziału narzędzi produkcyi, czyż nie jest to, mówiąc językiem p. Proudhona, zrzeczenie się wszelkiej pretensyi do nauki ekonomicznej?
P. Proudhon „ogranicza się przypomnieniem, że w siódmej epoce rozwoju ekonomicznego — w epoce kredytu — kiedy fikcyja zastąpiła rzeczywistość, a działalności ludzkiej zagrażało rozpłynięcie się w próżni, koniecznem się stało silniej połączyć czło-