się, wróżka ciągnie go za ramię i powiada: Zasypiasz? Czemżeby cię można rozerwać, maleńki?
ARLEKIN budzi się z płaczem. Hu, hu, hu! Tatulu! Hu, hu, hu! Matuli niema?
WRÓŻKA do Trywelina. Zabierz go, może jedzenie rozproszy żałość jaka go ogarnęła. Kiedy powieczerza, pozwól mu przechadzać się wedle upodobania.
PASTERZ. Uciekasz przedemną, piękna Sylwio!
SYLWIA. Cóż mam czynić? mówisz rzeczy które mnie nudzą; mówisz mi ciągle o miłości.
PASTERZ. Mówię co czuję.
SYLWIA. Tak, ale ja nie czuję.
PASTERZ. Stąd moja rozpacz.
SYLWIA. Cóżem ja winna? Wiem, że każda z pasterek ma swego pasterza który nie odstępuje jej na krok; wszystkie kochają, wzdychają, znajdują w tem przyjemność. Co do mnie, jestem bardzo nieszczęśliwa: od czasu jak powiadasz że wzdychasz dla mnie, robiłam co mogłam aby wzdychać także; bowiem radabym bardzo i ja mieć tę przyjemność co drugie. Gdyby by na to jaki sekret, zaraz uczyniłabym cię szczęśliwym; wierz mi, z natury jestem dobrą dziewczyną.