Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pan jest zapewne zapowiedzianym przez hrabiego plenipotentem prawnym. Służę panu moim ekwipażem. Pojedziemy razem. Oczekiwany pan jest niecierpliwie.
— Jadę istotnie z polecenia hrabiego. Jestem prawnikiem ordynacji. Pani pozwoli się przedstawić: Roman Niemirycz.
Panna żachnęła się zdziwiona, potem się uśmiechnęła.
— Szczególny zbieg nazwisk. Ja jestem Janina Kęcka — i podała mu rękę.
Siedli na wózek i ruszyli.
— Domyśliłam się kto pan i z czem jedzie. Ale drżałam, by się pan przed Kolbem nie wygadał. Jest to okropny plotkarz i gaduła. Jutroby był w Niemirowie z nowiną; a właśnie o to chodzi, by oni tam zasypiali na laurach i nie myśleli, że my coś czynimy. Ja też wcale nie z Petersburga wracam, ale z Mińska, dokąd mnie ojciec wysłał w tym interesie, by terminu nie opuścić. Jesteśmy w porządku, dalsze losy sprawy już do pana należeć będą.
— Byli z przeciwnej strony fałszywi świadkowie — rzekł po francusku.
— Skąd pan już wie o tem?
— Nie wiem, ale tknęło mnie adwokackie przeczucie, przysłuchując się gawędzie pana Kołba — odparł z uśmiechem. — Zgadłem? Państwo mają dobre dowody?
— Doskonałe.
— Uprzedzony sędzia śledczy?
— Jeszcze nie. Tylko podano prośbę o przesłuchanie jeszcze innych świadków i sprawę przez to odwleczono. Ma pan czas poznać ją na gruncie i szcze-