Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rodzice dogadywali, a tu okolica mu pochlebiała i gościła, a tu bogaci krewni kręcili nosem na mezaljans, a tu zaczęto gadać, że mógłby był poślubić jakąś miljonową kuzynkę z Witebskiego... i zaczęły się kwasy. Urodził się syn. Chrzciny były ciche, jakby jakiegoś ekonomczuka. Niemirycz nawet nie wspomniał, że ojcem został. Hulał, bawił się, bałamucił. Na przyjęciach u nich młoda pani prawie się nie pokazywała i mowy o niej nie było. Przyjechała na lato ta miljonowa kuzynka. Niemirycz z nią wszędzie bywał, widocznie asystował; ludzie bąkali rozmaicie. Aż tu nagle, rozchodzi się wieść, że młoda Niemiryczowa utopiła się w kąpieli. To ci, panie, wypadek. Myślałem: bajki. Jadę, opowiadają naoczni świadkowie. Kąpała się i w oczach służącej tonąć zaczęła; nie inaczej, kurcz ją chwycił. Służąca narobiła wrzasku, ludzie nadbiegli, ale już bez ducha dobyli. Niemirycz był w konsternacji, jednakże, widziałem, płakał na pogrzebie. Złożyli biedaczkę do grobów familijnych.
To, panie, awantura, co? A może i lepiej się stało, że ją Bóg zabrał. Nie pasowała ni do Niemirycza, ni do Niemirowa. Na drodze wszystkim stała.
Duża to, magnacka fortuna, ale i długi były na niej magnackie. Ledwie Niemiryczowej nie stało, interesa natychmiast się poprawiły; ba! pokazało się, jak ona zawadzała, bo ledwie żałoba się skończyła, Niemirycz pojechał do Wilna i ożenił się z kuzynką. Ludzie zazdrościli, stary odmłodniał, młody całym powiatem trząsł; długi spłacono, szyk i cugi, parady i bale, zda się, nic nie brakło do szczęścia. Aż tu, panie, po roku chrzciny, córka. Fety były trzy dni, familji zjechało się pół Litwy. Jakoś po roku poczynają bąkać, że dziecko garbate. Przybyło drugie