Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Rozumie się! Byli u Wojtusiaków, kiedy ksiądz dzielił. Zobaczyli złoto, wciągnęli go za jakiś parkan i zadźgali. Jabym nic nie wiedział, aż tu wpada Szymek Dykał i powiada: „Gdzieś się Lampa z Frankiem obłowili grubo, piją, u Rozalki, że ha!“ Poszedłem przez ciekawość, bo to fuszery, myślę, gdzie im się tak łatwo udało? Przychodzę: pijani obadwaj, że ledwie ozorem ruszają. Pytam: „Gdzieście byli na robocie?“ Jeden powiada tu, drugi tam, łżą. Aż tu przychodzi Felek Luneta i powiada: „Jakieś łajdaki zadźgali naszego księdza! Żebym wiedział którzy, tobym ostudził kanalje!“ Tak mnie we łbie zrobiło się i jasno i czerwono. Złapałem Lampę za grdykę: „Gadaj, tyś księdza zmajchrował?“ Zapiera się. — „Pokaż majcher!“ A on za cholewę i prosto mnie w bok. Uchwyciłem łapę, wyłuskałem majcher: krwawy był. A Felek Luneta Franka przydusił: i jego majcher czerwony. Felek mówi: „Ostudzić ich i w Wisłę.“ Zaczęli się zapierać, przysięgać. Powiadam: „Trzymajcie ich, ja skoczę po język. Jeśli ksiądz jeszcze żyw, to się dowiem, ale wtedy aus wam, cholery, durnie!“ Poszedłem. W Pogotowiu się dowiedziałem, że ksiądz tutaj, a że drzwi pańskie znam, tom nie dzwonił. Jakże on dostał? Żyw będzie?
— Nie wiadomo. Zasnął. Krwi dużo stracił.
Kacperek popatrzał na leżącego, potem wydobył z za cholewy nóż i pokazał go Niemiryczowi.
— Pokosztują i oni tego smaku, nażłopią się swej własnej juchy.
Wtem ksiądz oczy rozwarł. Chwilę były błędne, niestałe, potem zatrzymały się na Kacperku i wróciła w nie myśl, pamięć i jakiś nagły niepokój. Milczał, widocznie skupiając myśli, a potem rzekł: