Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ach, owszem, tem się ojciec chwalił, mówiąc: „Zrobiłem ogromną rzecz, uciąłem łeb hydrze chłopskiej. Będą jeszcze twoje wnuki mnie wspominać i błogosławić“.
Niemirycz pomyślał, że i wnuki Bratkowskiego będą dziadka za to samo wspominać i błogosławić. Tymczasem, tak rozmawiając, szli dokąd szedł Niemirycz, i hrabia się zdziwił, gdy się spostrzegł, że jest na ulicy Miodowej.
— Pocom tu zaszedł! — zaśmiał się. — Widzisz, jak jestem zawsze pod twoim wpływem. No, do widzenia. Ale wiesz? Miałem list od Stena. Temu się zdaje, że można całe życie istnieć fantazją i nie mieć obowiązków. Znowu się wybierają w podróż.
— Przyjemny był epizod! Cóż hrabia odpisał?
— Odpisałem, że się żenię.
— Mocny argument: „żonęm pojął, nie mogę przyjść“.
— Byłem w śmiertelnym strachu, żeby mi nie spadli niespodzianie. Wyobraź sobie tableau, żeby tak do salonu mamy wtargnęli kiedy w swych cudacznych strojach — po mnie! Oni do tego są zdolni. Nie widzieliby w tem nic nadzwyczajnego. Pamiętasz tego rybaka, co do nich właził bez ceremonji, z fajką w zębach, i podawał każdemu rękę?
— Nie przyjdą — uspokajał go Niemirycz.
— A do ciebie nie pisali?
— Nie — odparł spokojnie.
— To dziwne. Wiesz, mnie się zdaje, że Hilda kochała się w tobie.
— Może raczej nikt się w nikim nie kochał i dlatego było wszystkim dobrze.
Hrabia spojrzał na zegarek i rzekł: