Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Niemirycz też był rad, bo miał nadzieję urobić hrabiego Franciszka na sprzymierzeńca.
Gdy się znaleźli w osobnym przedziale, zaczął opowiadać przebyty kurs i główne etapy, ale tem się hrabia prędko znudził.
— Ja to znam, ja tam byłem, nie o to chodzi. Niech mi pan opowiada, coście użyli, czegoście doznali? Kompanja była jakaś cudaczna. Andrzej pisze jak anarchista. Tysiące miałem pociech z ich desperacji.
— Dla hrabiego to nie straszne?
— Et! — machnął ręką pogardliwie. — Ktoby się tem kłopotał. Żeby hulał, siedział w Monaco, wpadł w szpony sprytnej kokoty, toby mogło być źle z jego zdrowiem i funduszem. Ale demokracja, socjalizm i t. p. bzdurstwa mogą być niebezpieczne dla jakiegoś chłystka — to dla nich równie groźne jak gruźlica lecz dla dziedzica ordynacji to tyle, co katar. Wykicha to przez miesiąc i ręczę, że do śmierci w recydywę nie wpadnie.
— Ależ hrabia Andrzej chce tylko pracować w swojej sferze i na swojem stanowisku. Żadnych wywrotowych idei nie przywozi, tylko chęć czynu i postępu racjonalnego.
— Nikt mu tego nie zabroni. Wszystkie instytucje z otwartemi ramionami go przyjmą, a jego sfera da mu dość zajęcia i roboty. Niechno wszędzie złoży wizyty i wystarczy towarzyskim obowiązkom, Alfred rad będzie nim się wyręczyć. Jadę, bo mnie wezwano do ostatecznego „zbaklowania“ jego małżeństwa z księżniczką Różą i na uspokojenie wzburzonych głów; ale gwiżdżę na takie niebezpieczeństwo. Pan wie, że w sierpniu ślub Bichety?
— Już stanowczo? Kto jest hrabia Tarło?