Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wtedy podniosła bardzo gęstą woalkę — była blada aż do ust — i łamiącym się w gardle głosem rzekła:
— Pocoś chciał widzenia? Napisałam ci całą prawdę. Między nami skończone, zostaw mnie.
— Ja cię nie będę zmuszał, ani dręczył sobą. Chciałem Nelly zobaczyć, spytać, co się stało. Nie żeby walczyć o coś niepochwytnego i duchowego, co uleciało, ale żeby zrozumieć, mieć pewność. Zrozumiałem żeś pokochała innego, ale to, com wczoraj zobaczył, wytrąciło mnie zupełnie z równowagi. Kobieto, i to ten człowiek, który w twym domu jest „u siebie“, ten człowiek daje ci szczęście? To okropne!
Zakryła twarz dłońmi, wstrząsnęła się.
— Ty sie nie domyślasz, kto on?
Potrząsnął głową.
— To mąż mój!
Żachnął się okropnym wstrętem.
— Twój mąż? I nie powiedziałaś mi, żeś zamężna! Gdzież on był, z jakiej pieczary się wyłonił? Kto on taki? Ty go kochasz?...
— On jest mężem!... Rozumiesz, co to znaczy wobec praw wszelkich?
— Dlaczegoś mi nie powiedziała o nim?
— Myślałam, że nie wróci. Zjawił się nagle pan mój, właściciel mego majątku, opiekun prawy i... — zrobiła zda się, nadludzki wysiłek, by resztę wypowiedzieć — i ojciec mego dziecka.
Z kolei Niemirycz zakrył twarz dłońmi, pochylił się, wzdrygnął i już nic nie rzekł.
A ona, wybrnąwszy z początku, zaczęła mówić coraz śmielej i żywiej:
— To dawno... Uczyłam się śpiewu we Włoszech. On był impresarjem przyjezdnym, sławnym.