Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jedna z córek olbrzymów... końca nie było Walhalli i bogom. Ażem go spytał, kiedy to studjował. Odpowiedział, że zna tak wszystkie myty i wierzenia; uczył się i wertował, żeby coś dla siebie wybrać. Zdaje mi się, że jednak nic nie wybrał, bo w nic nie wierzy, a wszelki kult nazywa parodją idei. W naszej kompanji zresztą, nie było fanatyków, chocież Förli jest kalwin, Stenowie protestanci, a Siemens twierdził, że jego wyznanie ma najwięcej członków w Stanach, ale dobrze nie wiedział, jak się urzędowo tytułuje.
O religji nie było nigdy mowy. Raz tylko we Włoszech, a potem w Hiszpanji, Hilda spytała, czem się to dzieje, że kraje katolickie najniżej stoję pod względem oświaty, dobrobytu, wewnętrznego porządku i kultury. Chciałem zaprzeczyć, ale na razie nie znalazłem przykładu. Ona sama przypomniała Francję, ja zmilczałem i tak się skończyło. Ach, jaka to czasem wygoda wleźć w skórę ofiary siły wyższej, konieczności, prawa. Doświadczyłem tego wobec różnych pytań: Dlaczego u was tak, dlaczego u was nie tak? Czy macie to? Czy macie tamto? Byłem czasami zamęczony, potniałem, a do pasji doprowadzał mnie Niemirycz, który wtedy udawał głuchoniemego i cały ciężar rozmowy na mnie zdawał. A kiedym mu wymyślał, mówił: „Ja jestem pion, odpowiadam tylko za siebie.“ Wygodnie mu!... Skończyło się nareszcie! Teraz do dzieła! Przedewszystkiem do walki... z ojcem, z matką, ze wszystkimi. Mam program, przedstawię go ojcu. Bardzo mi nie na rękę, że Niemirycz chce z Gdańska gdzieś „zboczyć“. Pociesza, że na parę dni. tylko, ale zawszebym wolał go mieć, na pierwszy ogień.
Fala pieni się, zimno, jakieś ptaki ciągną... Mam uczucie, że dobiegam jakiegoś kresu i lękam się. To