Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Piszę swe artykuły bezpłatnie. Idei się nie sprzedaje.
— Dziwny z pana człowiek, kopalniany! — zaśmiał się hrabia. — No, zatem przejdźmy do sprawy Suchenicy. Jakież prawo, a jakaż prawda?
— Prawo to plany, wyroki sądów, używalność. Sprawa wygrana będzie niezawodnie. Strona przeciwna stawia świadków, że dziad pana hrabiego te sto morgów pola darował ówczesnemu właścicielowi, tylko darowizny nie ulegalizował, bo nagle zmarł. Opowiadają długą historję jakiegoś polowania na dziki, w czasie którego ów sąsiad, ubogi szlachcic, miał hrabiego uratować od śmierci, z narażeniem własnego życia. Cała ta opowieść nie ma w sądzie żadnej wagi. Ale tej zimy, wertując archiwa, znalazłem ten oto list.
Wydobył z pugilaresu żółty, zmięty papier i podał hrabiemu, a ten czytał półgłosem: „Imć Panie Dworakowski, Dobrodzieju! Polecam ci, abyś z geometrą Bruśnikiem, stante pede, odciął i oddał we władanie IMć Pana Jana Skórkowskiego sto morgów łanu nad rzeczką Białka położonych, a do folwarku naszego Suchenicy należących, które mu darowuję na wieczne czasy w posiadanie, o czem odpowiedni akt uczynić w kancelarii każę.“ Tu następował zamaszysty podpis.
— Dlaczegoż nie spełniono rozkazu? — spytał hrabia.
Niemirycz brwiami poruszył.
— List znalazłem, wyjąłem z archiwów i wręczam panu hrabiemu. Choćby go nawet przeciwna strona miała w posiadaniu, słaby to dowód i bronić się można. Ale nie wysłany został zapewne, może nagła śmierć przeszkodziła... Tego nikt nie wyjaśni. Lecz prze-