Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

inny konie, inny karty. Ostatecznie wydaje swoje, nie cudze.
— Swoje jest to, co człowiek zarobi, a to, co odziedziczył, jest depozytem.
— Jak to zaraz widać, że pan dziedzictwa nie ma! — ironicznie zaśmiał się hrabia.
— I mieć go nie chcę, bo to za wielki ciężar. Więc się panu hrabiemu nie podobają moje idee i zapewne pan hrabia wymówi mi posadę. Czy mam zaraz zdać papiery i komu?
— Ależ o tem nie myślałem! Chciałem, jako starszy, uczynić panu uwagę i poprosić o więcej miary. Pan posiada olbrzymi talent, szkoda, by się zmarnował. Mam nadzieję, że doświadczenie i rozwaga doradzi panu najlepiej. Wszyscy młodzi chcą ziemię z posad poruszyć, ale ona toczy się dalej swoją koleją i toczyć się będzie do końca.
— I jak olbrzym, nie może pozbyć się ze siebie robactwa-ludzi! — szepnął Niemirycz zamyślony.
Tu hrabia, uważając, że dość zrobił dla spokoju ciotki księżny, a ponieważ Niemirycz, pomimo wszystko był dla niego sympatyczny, rzekł, zmieniając ton:
— Czy pan zadowolony z swej posady?
— Tak, dziękuję panu hrabiemu. Uniknąłem karjery adwokata i może głodowej śmierci, bobym nie potrafił kłamać i przeciw prawdzie cytować.
— A pan tak lekko już się z posady usuwał. Co prawda, nie bardzo świetna. Pobiera pan tysiąc rubli.
— Tysiąc dwieście, i mieszkanie, i osobno od każdej sprawy sto rubli. Zupełnie mi wystarcza. Gdybym posadę stracił...
— Zostałby pan tylko literatem, a przy pana zdolnościach może to być świetną karjerą.