Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Lato leśnych ludzi.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem sposobię chodaki, konopacę czółno, kosze i więcierze narządzam — i czekam, drżąc z ochoty.
Tyle było listu. Rosomak go raz jeszcze przejrzał.
— Dżdżownice nie ruszyły, rzekł.
Jędza jeszcze wróci.
Westchnęli oba. Tęsknica skręciła ich serca i Żuraw dodał:
— Zaleciało barwą, wonią, smakiem, muzyką aż boli — tak tęskno. Wymknijmy się choć za rogatki, posłuchajmy, popatrzmy, wichru się napijmy!
— Choć z wizytą do swoich! potwierdził Rosomak. Bo czekać nam jeszcze długo. Do przesilenia i dalej — całe dziewięć niedzieli!