Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ani mi się waż. — odparł ponuro znachor. Co on za moc ma przeciw mojej!
Parobek ramionami drgnął, jakby mu mróz przeszedł po plecach, ale milczał. I tak się ta sprawa z półszorkiem na razie skończyła. Zginął, jakby wpadł w wodę.
Zapomniał wreszcie o swej stracie nawet zawzięty Karpina, zapomniał o swej klątwie Korniło, tylko czasem wspominał ją zabobonny Tychon, i wzdrygał się, cały chłodem przejęty.
Hrywda zajmowała się tą sprawą przez parę tygodni, wreszcie całe zajęcie przeszło na wiadomość daleko ważniejszą i ciekawszą. Dowiedziono, że Prytulanka Huców była wiedźmą.
Rzecz się tak miała.
Hubeniów „newistka“, Tatiana, oddawna zauważyła ubywanie mleka u krów. Wprawdzie paszy coraz mniej było, a noce w obórce nie poprawiają udoju, ale mleko nigdy nie może ginąć bez przyczyny wiedźmy.
Tak też zdecydował Czyruk, do którego Tatiana biegała po radę, z kwartą wódki i „kosą“ lnu w zanadrzu; tak jednogłośnie mówiły sąsiadki, u których nielepiej się działo.
Wedle rady Czyruka chwytano się środków różnych: postawiono we drzwiach obory bronę zębami nazewnątrz, żeby się wiedźma