Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Moje uszanowanie. Cóż to, już własny masz samochód. Znalazła się Tryźnianka?
— Tak, właśnie się z nią ożeniłem i jedziemy w podróż poślubną — odparł.
— Winszuję, winszuję — najlepsze życzenia, a przedewszystkiem lepszej przyodziewy.
— Pozwalam doktorowi zafundować mi takową.
— Nie pytasz o rodzinę: o synowca, o szwagra?
— Mogę wytrzymać bez wiadomości. Matki doktór nie widział?
— Owszem. Zdrowa i już kuruje wnuczka. Bo wiesz, że Pułaska umarła.
— Władkowi się powodzi.
— A Terka bawi się za granicą, jak królowa. Żeby się nie nazywała Szurową — matka byłaby zupełnie szczęśliwą. I kto wie, czy Szur, żeby zmazać plamę swego nazwiska, nie kupi od Maleckiej Zagajów.
— Wszystko jest najlepiej — na tym najlepszym ze światów — zaśmiał się Tomek.
— Ano, pewnie. Za parę lat Władek będzie luminarzem okolicy — Szur skupi jeszcze parę majątków — dzieci już będą Szur-Szurowscy na Zagajach i innych — małych Gozdawów się nahoduje w Żernikach i śladu nie będzie po waszej katastrofie.
Strażyc podobno ożeni się z aktorką, którą sobie tej zimy przywiózł z Pesztu.