Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

herbatkę do gospodarzy — i że pobyt i kuracya coraz się przeciągała.
Tomek jakby nie widział całej intrygi i pomimo trwogi Deniski — nie czynił Szurowi żadnych wstrętów. Żałoba nie pozwalała Terce brać udziału w tańcach, więc u Skorupskich urządzano wieczorami »gry towarzyskie« i stało się, że w takiej zabawie Tomek po długiej gonitwie z przeszkodami dopadł pannę Irenę w półciemnej jadalni — drapieżnie ją wpół objął, poderwał z ziemi i szamocącą się bezradnie zdławił w uścisku.
Twarz przy twarzy, pierś przy piersi — spojrzeli sobie w oczy, on z błyskiem żądzy zwierzęcej — ona przez mgłę upojenia.
Warknął coś głucho i zmiażdżył jej piękne usta pocałunkiem — w jej gardle zamarł krzyk rozkoszy — i już odskoczyli od siebie, bo rozbawione grono wpadło za nimi.
Trwało to sekundę — ale pożar krwi ich opanował, pozbawił przytomności, a gdy Tomek się z nią żegnał tego wieczora — wiedzieli, że muszą się zejść i należeć do siebie. A obok nich Szur szeptał coś Terce — a Remisz wniebowziętemi oczyma modlił się do narzeczonej, i pani Feliksowa z zachwytem patrzała na syna, szepcząc w myśli:
— Jaki on piękny, jaki elegancki. Żywy obraz Felunia!