Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wykukał, zapewnił, i gdy Tomek poszedł pod wskazanym adresem, został przyjętym tytułem próby na miesiąc, do handlowej korespondencyi.
Nie miał o tem najmniejszego pojęcia i przez parę dni naprawdę się mozolił — ale że miał fazę zawziętości i ambicyi — wybrnął z trudności i po tygodniu odrabiał robotę z precyzyą wytrawnego urzędnika — i pierwszy raz w życiu bawił się w pracę.
Przełamał lenistwo do rannego wstawania — w godzinach biurowych ani palił, ani rozmawiał — i szef był pewny, że zdobył jakiś unikat, ideał — pracownika z powieści!
Ale gdy się miesiąc skończył — Tomek mu oświadczył, że więcej nie przyjdzie, bo cała ta robota jest »idyotyczna«, i żeby jeszcze miesiąc pisał w czterech językach listy o kamieniach młyńskich — toby mózg mu się zmełł na piasek.
I otrzymane pieniądze tegoż wieczora przehulał z dwiema cyrkówkami i nazajutrz cały dzień przespał.
Stał się znowu cyrkowym bywalcem — i minęło w tej nowej pasyi parę tygodni. Aż stało się, że gdy po jakiejś orgii całonocnej w gabinecie wrócił do hotelu, napróżno szukał pugilaresu. Zgubił, czy go okradziono — ale rezultat był ten sam. Przeszukawszy wszystkie kieszenie, zebrał siedm rubli — cały fundusz, co