Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Krucza 16 — możesz się dowiedzieć.
— Pani Pułaska przyjechała. Przywitajże.
— W gościnę nie przyjechała, ale na licytacyę. Nie będę się witał z całą zgrają licytantów — ani tu jestem gospodarzem.
Władek ruszył ramionami i odszedł.
Urzędnik rozsiadł się w wielkiej sieni — z całym swym przyborem i ceremonią, i rozpoczęła się czynność.
Tomek przyniósł sobie fotel i asystował, obserwując specyalnie brata i Pułaską, którym widocznie sprawiał tem przykrość.
Sprzęt po sprzęcie wywoływał monotonny głos kancelisty — padały ceny — pauzy — sakramentalne wyrazy. Żydzi rozpierzchli się po domu — oglądali sprzęty, próbowali, szwargotali między sobą — ale wogóle targi szły prędko — bez wielkiego zajęcia.
Z kolei przyszły owe sławne mahonie.
— Nr. 27 kanapa mahoniowa, kryta adamaszkiem w pasy — 25 r.
— 26 — rzucił żyd Strażyca.
— 26 po raz pierwszy, po raz drugi, po raz...
— 30 — rzucił Tomek ze swego kąta.
Obejrzano się na niego.
Rozwalony w fotelu, z Kretem na kolanach — zaczynał się bawić. W tej chwili do sieni weszła Malecka — widocznie od roboty, bo w fartuchu i chustce na głowie.
Kanapa rosła w cenie. Gdy Tomek powie-