Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale najbardziej hałasował i przykrzył sobie te ciężkie czasy Podziomek. Jadł za czterech, a ciągle narzekał, że głodny.
Ten Podziomek miał niegdyś osobliwy przypadek.
Trzeba wiedzieć, że Krasnoludki niezawsze pod ziemią siedzą. Chętnie mieszkają we wsi, to pod zapieckiem, to pod progiem chaty, a gdzie gospodyni niedbała, gdzie garnki nie nakryte, łupiny nie wymiecione, przędza byle gdzie leży, ser nie wyciśnięty w porę, pomyje nie wylane, drób nie policzony, — to figlarze Krasnoludki much natopią w barszczu, śmiecie z kątów na środek izby wymiotą, twarogu ujedzą, nici na motowidle splączą, kury z kojca wypuszczą, cebrzyk przewrócą, — co mogą, to napsocą, i dalej pod zapiecek!
Kiedy gospodyni dzieciątko w kolebce zostawi, a sama na plotki do sąsiadek bieży, zaraz Krasnoludki dziecko takie zamienią, swoje podrzucą, a to chwycą, u siebie wychowają i służyć sobie każą.
Taki podrzucony Krasnoludek nie rośnie, tylko mu głowa coraz większa i cięższa się robi, a tak jest łakomy, że go niczem nasycić nie można.
Miała raz jedna baba we wsi małego Jaśka. Śliczny był chłopaczek.
Włoski jak lenek, oczęta jak chabry, ustka jak poziomka. A zdrów był i wesoły, niby rybka w wodzie. Już to musiało mu coś bardzo dolegać, jeśli zapłakał czasem; a choć dopiero pół roku żył na świecie, uśmiechał się do matki, wyciągał rączyny i tak się trzepotał, jak ptaszek.
Ale matka rzadko kiedy przy nim posiedziała, tylko raz wraz do sąsiadek na gawędy biegła. Tu stanie,