Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 356.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zacierał ręce — i przymrużał oczy
„Oj! dobrze ci tak, moja panno córko!...
Myślałaś, że mu serce już wyskoczy?...
Teraz bez męża wracaj, choćby czwórką!...
A powiedz-że mi, mój książe uroczy,
Gdzie się poznałeś z tą śliczną figurką?...
To awantura, na proroka brodę!
Ażem przypomniał lata moje młode!”

Tutaj Kalilbad — o święta prostoto! —
Przed całym ludem romans swój wyznaje;
Jak ujrzał, stracił, jak szukał z tęsknotą,
Przez obce długo przebiegając kraje —
Jak wreszcie skarb swój odzyskuje oto.
Tu okrzyk tłumu, jak burza powstaje;
A wpośród gwaru tego i wesela,
Zabrzmiała hucznie książęca kapela.

Do stopni tronu ciśnie się, kto może;
Od dostojnika państwa — aż do dziada.
Dam tylko miejsca głuche są w tej porze;
Dobry ton pierwszy, pchać się nie wypada!
Księżne są mocno dotknięte w honorze...
Księżniczki, mszcząc się, szepczą: „Jaka śniada! —
A jaka chuda! — Ręczę, ta kobieta
Nie zwykła myć się! — Co za toaleta!”.