Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 348.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dzieje relikwii, jak z ojca na syna
Szła spadkiem, podług archiwum korony —
Idąc z rąk do rąk, wszystkim przypomina
Ulotny świstek, pięknie wyzłocony.
A ten, kto truć się zwątpieniem zaczyna,
(Choć, chwała Bogu, nie takie tu strony!)
Kręci kark, byle z świątobliwem drżeniem
Ten symbol państwa mógł objąć spojrzeniem.

Jak skamieniały, z ponurym wyrazem
W twarzy, siadł książe, gdzie dworska estrada;
Możnaby mniemać, iż martwym jest głazem...
Nic mu pod oczy błogo nie podpada;
Tańce rycerskie, kuglarze, tym razem
Nie mają więcej łaski, niż parada
Miejskiej milicyi; ledwo bąknie słowo,
Gdy go kto spyta o to, lub też owo.

A przecież, przy nim promienna blondyna
Siadła, przez negra wcześnie uprzedzona;
A jej zwycięska, uśmiechnięta mina
Zdaje się mówić: „wędka już chwycona”.
Inne coś szepcą, księżniczka Amina
Szyderczo wznosi białe swe ramiona,
Irena ziewa — i je konfitury,
Księżna Bizancyum nos trzyma do góry.