Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 324.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Niechaj cię litość nie unosi rzewna.
O szczęściu mojem nie myśl, panie drogi!
Dla ciebie kędyś urosła królewna,
Co skarby wieszczek przyniesie w twe progi.
Ja niechaj zniknę, jako mgła rozwiewna,
A gdy za bramę twą przejdą me nogi,
Gdy znów zapadnę w noc życia nędznego,
Pomyśl: to sen był — zbudziłem się z niego.

„Cyganom powiem, że twarz moja śniada
Łaski przed twojem nie miała obliczem.
Ja, zanim zorza błysnęłaby blada,
Miałam przed tobą nie mówić o niczem.
Przed świtem odejść nie mogę. Gromada,
Nim szpiegi zwietrzą, przejściem tajemniczem
Powróci w lasy; lecz przyrzecz mi, panie,
Że w kraju twoim nic im się nie stanie!”

Zamilkła; piękne swe błękitne oczy
Wzniosła na księcia z błagalnym wyrazem.
Młodzieniec ciężką walkę z sercem toczy,
Wie, że mu szczęście przepadnie z nią razem.
Gdy tak, zbliżeni w księżyca przeźroczy,
Są, jakby cudnym tęsknoty obrazem,
Poza obiciem sąsiednich podwoi
Zakaszlał Hussejn, na znak, że tam stoi.