Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 307.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poprostu, na myśl nie przyszło! inaczej,
Byłbym się ważył, tybyś nie broniła...
Nie byłem wcale nieśmiały, a raczej
Wyznam, że tęskność dawno mnie trawiła!
Lecz teraz, jak to dziecko, co obaczy
Przysmak, który mu matka przyrządziła,
Nie je, szczęśliwe, że go swoim zowie;
Tak mnie pragnienia nie postały w głowie!

Nigdym nie posiadł, o czem ja tam marzył...
I nigdy ust tych, co się oddawały,
Nie tknąłem! Jakiś chłód uczucia zwarzył.
A gdym ją żegnał na zawsze, zdrętwiały,
Tom do ust niosąc dłoń jej zauważył —
Przez rękawiczkę — że palce jej drżały,
Koniec był zwykły, szpetny, obojętny...
Ale początek — wieczyście pamiętny!

Gdzie ty się błąkasz pieśni? z Astrachana
Do... cicho! przecież nie pamiętnik piszę!
Powróćmy lepiej do Kalilbad-hana.
Jak wolne chwili zapadają w ciszę,
Zanim w gwiazd blasku nadejdzie czekana!
Kto nie wie, jak się wahadło kołysze
W oczekiwaniu, jak minuty cieką
Śmiertelnie długo... ma pod nosem mleko.