Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 295.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem, widzi — nisko, kędy złote piaski,
Znaczą trzy ścieżki na rozstaj przecięte,
Zjawisko srebrne, jak księżyca blaski…
Kobieta — czy też widziadło zaklęte
Stoi w okręgu, który końcem laski
Zakreśla druga… obie owinięte
Od stóp do głowy w obłoczne zasłony,
Których nie może przebić wzrok zdumiony.

Patrzy — wtem pierwsza na kolana pada,
A druga, z twarzą ku niebu zwróconą,
W płowych pobłyskach stoi cicha, blada...
Nagle posłyszał pieśń dziwnie nuconą,
Która w westchnieniach rwie się, jak ballada...
Ledwo śpiew umilkł, jak gdyby rzuconą
Z nieba, gołąbkę ujrzał — a z altany
Pełznął wąż w dziwne centki nakrapiany.

Przypełzł — i żywą przepaską się zwinął
Wokoło szyi tej, co stała w kole:
Tymczasem biały gołąbek opłynął
Nad głową drugiej — i siadł na jej czole,
I jak dyadem skrzydełka rozwinął;
Zasłony z ramion frunęły na wolę;
Jedna w czerwieni — a druga w błękicie,
Zaczęły tańczyć, jakoby w zachwycie.